AOKIGAHARA – MISJA SAMOBÓJCZA

PROLOG

Chociaż istnieją na świecie kraje, w których popełnia się więcej samobójstw niż w Japonii, to w Kraju Kwitnącej Wiśni odebranie sobie życia nie uważa się za czyn niegodny. W przeciwieństwie do dominującego w Europie chrześcijaństwa, religie popularne w Japonii nie potępiają ani nie karzą takiego czynu. Ma na to wpływ kultywowany przez media etos samuraja, który popełniał rytualne samobójstwo, aby zmyć z siebie hańbę i ocalić honor. Nie mniejszą estymą cieszyli się również piloci kamikadze, którzy w czasie II wojny światowej dokonywali straceńczych ataków na amerykańskie cele. Skutki kulturowego dziedzictwa, przyzwolenia, a nawet zachęty widać również we współczesnym świecie, a konkretnie w lesie Aokigahara, bardziej znanym pod nazwą Las Samobójców.

ZAKAZANE SŁOWO NA „S”

Od ponad trzech stuleci Aokigahara owiana jest złą sławą jako siedziba ducha zmarłych Yūrei. Niektóre źródła wskazują również, że las był miejscem mitycznych praktyk (Ubasute), polegających na zabijaniu starszych, niedołężnych członków rodzin, których Japończycy prowadzali w góry lub inne odległe miejsca i pozostawiali na śmierć. Jednak dopiero literatura współczesna oraz film przyczyniły się do popularyzacji lasu Aokigahara jako miejsca idealnie nadającego się do popełnienia samobójstwa. Szczególnie dzięki dwóm książkom autorstwa Seichō Matsumoto (Tower of Waves i Black Sea of Trees), których bohaterowie decydują się skończyć z życiem w lesie Aokigahara, oraz amerykańskiemu horrorowi Las samobójców (The Forest), opowiadającemu o młodej Amerykance, która przyjeżdża do mrocznej Aokigahary w celu odnalezienia swojej siostry. Niestety, fikcyjne postacie stały się wzorem dla prawdziwych ludzi. W latach 80. ubiegłego wieku zaczęto odnotowywać coraz więcej samobójstw w lesie. Szczególnie duży wzrost nastąpił w 1993 r. po publikacji bestsellerowej książki japońskiego autora Wataru Tsurumi Kompletny podręcznik samobójstwa. Wydany w ponadmilionowym nakładzie poradnik opisuje 11 metod śmierci oraz szereguje je pod kątem bolesności, stopnia komplikacji przygotowań, wyglądu ciała po śmieci czy stopnia śmiertelności. Autor wskazał Aokigaharę jako idealne miejsce na odebranie sobie życia, a nawet – aby trudniej było odnaleźć ciało – podał, którą jego część rzadziej odwiedzają turyści. Podobno wskutek tych działań liczba odnajdywanych zwłok regularnie rosła i w 2010 r. odnotowano tutaj 247 samobójczych prób, z których 54 zakończyło się „powodzeniem”. Średnio raz na tydzień, chociaż w rzeczywistości liczba ta może być znacznie większa, gdyż wiele zwłok nie udaje się odnaleźć. Podejrzewa się również, że w wyniku potrójnej katastrofy w Fukushimie w marcu 2011 r. liczba samobójstw jeszcze bardziej wzrosła. Wszystko jednak opiera się na nieoficjalnych informacjach i przypuszczeniach, gdyż policja odmawia ujawnienia oficjalnych statystyk w nadziei, że zniechęci tym potencjalnych chętnych, a las przestanie być kojarzony z samobójstwami (mnie również odmówiła i nie pozwoliła zweryfikować, czy jej strategia przynosi skutek).

Niezwykła historia, liczne wątpliwości i tragizm tego miejsca zachęcają mnie do odwiedzenia lasu Aokigahara i sprawdzenia, ile w tych opowieściach jest prawdy, a ile japońskiej mitologii i legend.

SAMOBÓJCZA MISJA

Przeciętny turysta odwiedzający Aokigaharę nie jest świadomy tragicznych wydarzeń ani złej sławy, związanych z tym miejscem. Lokalne władze promują je jako atrakcyjny cel pieszych wędrówek z wieloma turystycznymi szlakami, jaskiniami oraz zapierającymi dech w piersiach widokami graniczącej z lasem góry Fudżi. Ze względu na położenie grunt jest tu nierówny, skalisty i poprzeplatany setkami szczelin i jaskiń. Do tego pośród kamieni, po powierzchni, wiją się niczym węże powykrzywiane korzenie, którym nie udaje się przebić przez wulkaniczne skały.  Jednak bardziej wstrząsające niż trudny teren jest poczucie izolacji wywołanej przez bezruch, przejmującą ciszę i niezwykły spokój. Gęsto zalesiony obszar skutecznie ogranicza dostęp słonecznego światła oraz tworzy naturalną barierę dźwiękową, przez którą panuje tu mroczna i przygnębiająca atmosfera.

Ze względu na swoje położenie grunt jest nierówny, skalisty i poprzeplatany setkami szczelin i jaskiń

Plątanina powykrzywianych korzeni, nie będąc w stanie przebić się przez wulkaniczne skały, wije się po powierzchni niczym węże pośród kamieni

Opowieści o nieprzenikaniu sygnału GPS przez gęste korony drzew albo bogatej w żelazo wulkanicznej skale, która fałszuje wskazania kompasów, wydają nam się wymyślone. Dzięki smartfonom wyposażonym w GPS i mapy kontrolujemy położenie i bez większych obaw zapuszczamy się w głąb lasu. Nie ma tu turystów ani żadnych zwierząt. Znajdujemy za to nylonowe sznurki, które prowadzą w głąb gęstszego lasu. Setki sznurków. Rozwijają je wchodzący do lasu potencjalni samobójcy, aby – jeśli zmienią zdanie –  móc znaleźć drogę powrotną i wrócić bezpiecznie do domu.

Sznurki rozwijają wchodzący do lasu potencjalni samobójcy, aby jeśli zmienią zdanie, móc znaleźć drogę powrotną i wrócić bezpiecznie do domu

Różnokolorowe sznurki zmieniają kierunki, rozwidlają się lub łączą z kolejnymi. Jakby przyszły samobójca kluczył i nie mógł się zdecydować, czy albo gdzie odebrać sobie życie. Jednak każdy sznurek gdzieś się kończy. Od tego momentu nie ma już odwrotu. Jeśli desperat postanowi iść dalej, to nie znajdzie już drogi powrotnej. Liczba sznurków jest tak duża, że nie da się ich wszystkich sprawdzić. Trzeba wybierać. Czasem, aby dowiedzieć się, co znajduje się na jego końcu, należy pokonać kilometr albo i więcej.

Raz znajdujemy niewielkie posążki Buddy sugerujące, że ktoś w tym miejscu chciał uczcić pamięć samobójcy. Innym razem resztki przegniłych ubrań, puste opakowania po lekarstwach albo zawieszone na drzewach sznury. Wtedy wyobraźnia podsuwa nam różne scenariusze. Miłosny zawód, utrata pracy, problemy finansowe. Może ktoś miał niespłaconą hipotekę, nie potrafił utrzymać rodziny i nie chciał być dłużej dla niej ciężarem? Powiesił się albo połknął tabletki nasenne? Nikt z nas nie zastanawia się, co zrobimy, jeśli natrafimy na jakieś ciało. Wydaje się to nam takie nieprawdopodobne. Po kilku godzinach i kilkunastu sprawdzonych miejscach zaczynam się zastanawiać, czy tych wszystkich sznurków nie ułożono celowo, aby ułatwić odnalezienie miejsc, w których ktoś wcześniej targnął się na swoje życie. Może są one drogowskazem dla ciekawskich, poszukujących ekstremalnych wrażeń turystów, aby jeszcze bardziej podkręcić atmosferę grozy?

Pozostałości sznura użytego do popełnienia samobójstwa

Dorier EX, Dreamio, Travel-Min Senior to popularne w Japonii leki o działaniu nasennym

Figurki Buddy ułożone w miejscu popełnienia samobójstwa

Pozostawione rzeczy osobiste to częsty widok w lesie Aogihakara

Posążek Buddy upamiętniający miejsce popełnienia samobójstwa

Postanawiamy zapuścić się jeszcze głębiej bez oglądania się na jakiekolwiek wskazówki. Wielogodzinna i monotonna wędrówka przez gęsty las działa nie tylko przygnębiająco, ale również wyczerpuje. Zbliża się wieczór i pora powrotu. Postanawiam jednak zboczyć nieco na wschód i wrócić inną drogą. Decyzja okazuje się brzemienna w skutkach. Wkrótce koledzy natrafiają na porzucone pod drzewem zabawki, a ja kilka minut później i jakieś 100 metrów dalej zauważam niewielki dół, w którym leżą ludzkie szczątki. Nad nimi wisi sznur sugerujący przyczynę zgonu, a tuż obok, w niewielkiej wnęce leży niewielki plecak z osobistymi przedmiotami i dokumentami. Jakby samobójca celowo chciał je ochronić przed niszczącym działaniem deszczu i ułatwić swoją późniejszą identyfikację. Pierwsze, co rzuca mi się w oczy, to granatowe ubranie, spod którego dostrzegam wystające kości oraz czaszkę. W gorącym i wilgotnym klimacie widok prawie całkowicie rozłożonego ciała nie dziwi, a niezniszczone ubrania i inne pozostawione przedmioty wskazują, że samobójstwa dokonano najprawdopodobniej kilka miesięcy temu. Trudno precyzyjnie opisać, co w tym momencie dzieje się w mojej głowie. Niedowierzanie i groza pomieszane z niepokojem oraz setki pytań. Kim był ten człowiek, ile miał lat, jak i dlaczego popełnił samobójstwo? Jednego jestem jednak pewien. Trzeba powiadomić policję i wskazać miejsce odnalezienia zwłok. Nie uda się tego zrobić telefonicznie, więc ruszamy w drogę powrotną, prosto na posterunek policji.

 

Znalezione zwłoki mężczyzny

Znalezione zwłoki mężczyzny

Znalezione zwłoki mężczyzny

POLICJA

Tak jak przypuszczałem, w komisariacie nikt nie mówi po angielsku. Dopiero wpisanie w smartfonowym translatorze prostej frazy „I-FOUND-DEAD-BODY”, a potem pokazanie zdjęcia zwłok wywołuje lekkie poruszenie. Wygląda, jakby byli przyzwyczajeni do takich zgłoszeń, jednak pomimo późnej pory od razu wyruszają do lasu, aby potwierdzić nasze odkrycie. A my razem z nimi.

Posterunek Policji

Dopiero wpisanie w smartfonowym translatorze prostej frazy „I-FOUND-DEAD-BODY”, a potem pokazanie zdjęcia zwłok wywołuje lekkie poruszenie (fot. Szymon Żur)

Jeśli za dnia las Aogikahara sprawiał wrażenie posępnego i martwego, to ciemność i cisza jeszcze bardziej potęgują atmosferę grozy. Do tego widok osób, które z latarkami w rękach przedzierają się w nocy przez krzewy w poszukiwaniu ciała, jest tak surrealistyczny, że trudno mi uwierzyć, że biorę w tej akcji czynny udział. Cała ta nieprawdopodobna sytuacja przypomina mi sceny z amerykańskiego horroru.

Emocje sięgają zenitu, gdy widzę, że idący za mną policjanci rozwijają nylonowy sznurek. Identyczny jak te, których setki widzieliśmy wcześniej w lesie i zastanawialiśmy się, czy służą samobójcom, czy żądnym ekstremalnych wrażeń turystom. Teraz odkrywamy ich jeszcze jedno zastosowanie. Mimo że policjanci mają przy sobie profesjonalny odbiornik GPS, wolą prostszą i bardziej niezawodną formę zabezpieczeń przed zgubieniem się w lesie. Okazuje się, że w opowieściach o znikającym sygnale satelitarnym czy wariujących kompasach kryło się jednak sporo prawdy.

Emocje sięgają zenitu, gdy widzę, że idący za mną policjanci rozwijają nylonowy sznurek

Po ponad godzinie docieramy na miejsce. Podczas gdy policjanci dokonują oględzin, zastanawiam się, ile jeszcze ciał może znajdować się w lesie, skoro my trafiliśmy na zwłoki już pierwszego dnia. Albo ilu nie zauważyliśmy i minęliśmy podczas dzisiejszej wędrówki po lesie. A ilu nigdy nie zostanie odnalezionych, bo w takim środowisku wystarczy zaledwie kilka tygodni, aby ciało uległo całkowitemu rozkładowi.

Wizyta w lesie Aokigahara nie pozwoliła odpowiedzieć na wszystkie moje pytania. Jestem jednak przekonany, że pomogła rodzinie zmarłego mężczyzny rozwiać wątpliwości.  Ktoś bowiem w Japonii cały czas czekał na informację o zaginionym mężu, tacie lub przyjacielu. Często takie czekanie w niepewności jest gorsze niż sama wiadomość o śmierci. Rodziny, które szukają zaginionych latami, nie mogą przeżyć żałoby, przejść przez jej etapy – od szoku, zaprzeczania po pogodzenie się lub akceptację. Wolą znać nawet najgorszą prawdę, zapalić świeczkę i pożegnać się, niż latami wyglądać osoby, która utkwiła gdzieś między niebem a ziemią.

***

Skomentowano 2 razy

  1. Szanuję Panie Arkadiuszu.
    Warto dodać, iż japoński fandom jest od wielu lat obfity w niezwykle „barwne” komiksy oraz anime traktujące o Aokigaharze właśnie, dolewając tylko przysłowiowej oliwy do przysłowiowego ognia…
    Pozdrowienia z Serca Podkarpacia!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *